poniedziałek, 1 lutego 2016

Jak uznać bezsilność wobec reszty...

Pixabay


No właśnie, uznać bezsilność wobec alkoholu kiedy pali się pod dupą to nie problem. Bynajmniej na ogół. Kiedy wali się wszystko na łeb to dość łatwo wycofać się ze swojej zatwardziałej filozofii. Pomysły wyczerpane, emocje zszarpane, uczucia? Dwa: Czuje się chujowo, lub czuje się byle jak...
Wówczas łatwiej zmotywować się do zmian.

Pisałem już o tym kiedyś. Jeżeli mam biegać dla mody to mnie się nie chce a jak przebiegnę 100m to widzę tunel ze światłem... Jednak kiedy na przykład biegł kiedyś za mną pan z kijaszkiem i pies to budził się we mnie maratończyk. No właśnie, presja na krótką metę ma plus, potrafi nas zapalić. Obudzić prawdziwy dynamit.

Kiedy nie jestem w łajnie po same uszy to już trudniej się zmotywować. Na przykład jeżeli ledwo wiążę koniec z końcem a jednak mam postawę roszczeniową to trudniej uznać bezsilność wobec sytuacji. To że mój sposób wydawania jest do dupy. Oczekuję manny z nieba, liczę na podwyżkę lub nie wiadomo na co, ale nie uznam bezsilności wobec siebie, wobec tego że nie umiem wydawać kasy...

Lub jeszcze trudniej uznać bezsilność wobec drugiego człowieka. Członka rodziny, sąsiada, szefa lub irytującego współpracownika. Pewnie znasz ten szał kiedy słyszysz po raz enty to samo narzekanie lub obietnice, opowieść, lub siorpanie i mlaskanie przy śniadaniu...

Jak uznać bezsilność kiedy nie leżę na samym dnie?! Oczywiście każdego dnia stajemy przed wyborem, irytować się czy uznać bezsilność. Ktoś kiedyś powiedział że złościć się na kogoś to robić sobie krzywdę za cudzą głupotę... Hahaha, jednak wiem że to na długo nie pomoże :-)

Według mnie, choć sam mam czasami z tym ogromny problem, to jak zwykle trzeba przypomnieć sobie o pokorze. I na Boga, proszę nie mylić pojęć pokora z uległością!
Pokora to nabrać do siebie dystansu, rzucić światło i się przypatrzeć. Do tego trzeba mieć dużo odwagi, wręcz heroicznej odwagi.

Po pierwsze pytaj Boga czego ta sytuacja lub/i osoba ma Cię nauczyć. Pomódl się o to by Bóg Cię oświecił, zasugerował gdzie jest sęk. Pomódl się za osobę która Cię drażni, za odwagę dla siebie, za umiejętność przytomnego patrzenia.

Po drugie, zadaj sobie pytanie czy Twój osąd jest prawdziwy czy taki trochę przebarwiony ego. Pycha, chęć zemsty, upartość, oczekiwania, strach, brak odpowiedzialności i długo bym jeszcze wymieniał imiona egoizmu.
Czasami nie możemy się od kogoś odczepić bo widzimy nieświadomie na nim swoje wady, lub zwyczajnie mamy większe bagno i trzeba się dowartościować. Niektórzy lubią się otaczać biednymi i nie atrakcyjnymi (cokolwiek to znaczy) ludźmi. To jest dopiero żałosne...

Po trzecie, modlitwa o pogodę ducha! Zmieniaj to co możesz zmienić, zostaw to czego nie możesz zmienić. Jak nie możesz zmienić kogoś (a uwierz że nie możesz!) To zmień siebie. Jak to nic nie da to zmień sytuację, otocznie lub klimat. Każde inne próby (właściwe próby czego?!) są idiotycznym samobójstwem na raty!

Jeżeli masz trochę więcej abstynencji, pomyśl nad czym możesz, powinieneś uznać bezsilność. Co Cię blokuje, co sprawia że stoisz w miejscu od dłuższego czasu.

Uwierz że lżej jest mieć mniej problemów. A właściwie nie problemów a spraw do rozwiązania. No bo tak, jeżeli problem ma rozwiązanie (a większość ma) to już nie masz problemu, masz wyzwanie. A jeżeli problem nie ma możliwości rozwiązania go, bynajmniej teraz, to GRATULUJE!!! Właśnie pozbyłeś się problemu!!! Wszystko inne pochodzi od złego.

Pozdrawiam, Sylwek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz