sobota, 10 września 2016

Krok ósmy : "Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadość uczynić im wszystkim"

św.Mikołaj

Dlaczego św.Mikołaj? Dowiesz się za chwilę :-)

Podstawowym elementem tego kroku jest spojrzenie w przeszłość. Robiłeś już rachunek w poprzednich krokach, wyznałeś błędy sobie, Bogu i drugiemu człowiekowi. Teraz jednak trzeba zrobić to jeszcze raz. Nie jest to bezcelowe, ten krok jest zamknięciem przeszłości.

Wiesz, nigdy nie wnosimy do życia takich zmian jak w prawdziwym życiu. To znaczy że realne wybaczenie i przeproszenie jest znacznie silniejsze niż scenariusz zagrany w umyśle.
Oczywiście w tym kroku skup się wyłącznie na liście.

Jak wspomniałem, ten krok to zamknięcie przeszłości. To nie znaczy zapomnieć, wielu ludzi stawia sobie nie realne do spełnienia cele w ten sposób. Poddają się po kilku miesiącach twierdząc że to nie możliwe. To oczywiste że to nie możliwe. Z resztą to taki nasz system zabezpieczeń odpowiedzialny za naukę na błędach :-) Bywa że ktoś celowo próbuje zapomnieć ale to nie działa. Sam boję się pewne rzeczy przerobić, racjonalizuje a w tym jestem bardzo dobry... Jednak w określonych sytuacjach i tak wszystko wyłazi... Więc jedyna droga to zamknięcie przeszłości przez pracę nad sobą.

Najważniejsze, zamknąć znaczy nie wracać do niej. Celowe zapominanie to też nie wracanie do niej jednak przypomina to zamknięcie szafy z rozwalonymi półkami. Nie otwierasz jej bo się boisz że coś Ci wypadnie na głowę i że ktoś zobaczy jaki tam masz bajzel.
Po za tym i tak Cię skubie świadomość że wygląda tam jak po Sodomie i Gomorze ;-)

Przerobiona przeszłość to szafa z całymi półkami i poukładanymi ciuchami którą otwierasz kiedy na prawdę potrzebujesz bo w innym wypadku nie ma po co. Może pewne rzeczy leżą stare i zniszczone ale są ułożone, nie masz wyrzutów sumienia z powodu bałaganu a i nowych ciuchów przybywa...

Jak to było u mnie? Kiedy zaczynałem terapię trafiłem do grupy zadaniowej gdzie przerabiałem przeszłość pod różnymi kontami. Praca, rodzina, życie w społeczeństwie, wartości itd. Tam zderzałem się z konsekwencjami swojej choroby. Pierwszy raz na trzeźwo. Jednak w porównaniu z tym co było później to pierwsza część miała na celu utożsamienie mnie z uzależnieniem. Tak żebym nie pomyślał że moje chlanie było normalne. Na tym etapie są ludzie którzy twierdzą że w tym momencie robi się z nich alkoholików.
Cóż... Po pierwsze, to czemu w ogóle trafili na terapie uzależnień a nie na przykład do klubu szermierskiego albo kółka różańcowego, po drugie ich życie po czasie nie wygląda najweselej...

Więc u mnie w terapii krok ten nazywał się "Poczucie winy" był to piąty z sześciu i najdłuższy z maratonów jakie mnie spotkały. Trwał cztery dni gdzie przez dwa pisaliśmy jota w jote co się komu przypomniało. Przez dwa kolejne symulowaliśmy przeprosiny na żywo. O tym jednak będzie później. Na zachętę powiem Ci że było ciężko, czułem dosłownie fizyczny ciężar na sobie który przeszedł po jakimś tygodniu.

Zacząłem się obwiniać że jestem nic nie wart, że nie zasługuje na wybaczenie że jestem zły. I bum! Eureka! Naszła mnie analogia. Alkoholizm to choroba a jego konsekwencje to hospitalizacja. To mnie nie zwalnia z odpowiedzialności, jako chory mam zasrany obowiązek iść się leczyć i nie zatruwać innych! Jednak zrozumiałem że ja z natury nie jestem zły, to konsekwencje mojej choroby powodowały że tak się zachowałem. Jeszcze raz, odpowiadam za wszystko ale nie jestem zły! Zakuty łeb który nosiłem na szyi to szpital. Kiedy poddaje się leczeniu z czasem wychodzę ze szpitala a pobyt w nim (konsekwencje i zakuty łeb ;-) Pamiętam jako przestrogę na przyszłość by za chwilę znowu nie wpakować się do szpitala.

Uważam że nie ma przeprosin bez wybaczenia. To jest transakcja wiązana! Jeżeli sam nie wybaczę, nigdy szczerze nie przeproszę! Nie ma szans! Nawet modlitwa "Ojcze nasz" to sugeruje.
"Panie, wybacz nam nasze winy, jako i my wybaczamy naszym winowajcom"
Przeprosiny są trudne dla naszego ego, przeprosić znaczy przyznać się do błędu, ujrzeć siebie w prawdzie. To jest pokora.

Ego z kolei to pycha która nie rzadko za wszelką cenę musi mieć rację, nie lubi się mylić i przyznawać do pomyłki. Więc przeprosiny są trudne nie tyle dla Ciebie a dla Twojej pychy. Oczywiście że robiłem rzeczy o których dziś myśląc, każda komórka mojego ciała łapie się za głowę mówiąc "Ty idioto"... ;-) Więc wstyd jest naturalny, jednak nie mam problemu żeby dać tego świadectwo, może nie tu, na forum ale w mniejszych grupach owszem (mam jeszcze rodzinę której chcę darować komentarzy ludzi "idealnych"... ;-) )

Wybaczyć natomiast to oddać dług. Jeżeli kogoś krzywdzę to zaciągam od tej osoby ogromny kredyt zaufania, cierpliwości, wierności itd. Wiesz że gorszy od każdej chwilówki i bociana jest kredyt wdzięczności... Prawdę mówiąc nie jest on do spłacenia dopóki nie rozprawimy się z przeszłością.
Stąd też wybaczyć to puścić naszego winowajcę/dłużnika wolno, nie wspomnieć mu przeszłości gdy nie zatańczy do naszej muzyki... Znajome co? Sądzę że każdy z nas po za popełnionymi winami ma takich dłużników.
Z resztą jako alkoholicy jesteśmy na ogół bardzo poranieni, nie pijemy żeby było nam wesoło ale żeby dało się jakoś ze sobą wytrzymać. To oczywiście nas zobowiązuje a nie zwalnia z odpowiedzialności.

Wybaczyć można najszybciej przez empatię. To już grubo dla naszego ego, pomodlić się za winowajcę albo wczuć w jego rolę... Trudny temat ale możliwy, natomiast owoce wybaczenia... niewyobrażalne :-)

Przytoczę Ci historię o św.Mikołaju...

Na zdjęciu do tego artykułu jest św.Mikołaj który trzyma w dłoni trzy złote kulki a pod nim jest trójka dziewcząt. Jak zapewne wiesz, Mikołaj pochodził z bogatej rodziny i rozdawał prezenty ubogim. Dzisiaj mówimy dzieciom żeby były grzeczne bo nie dostaną prezentów. Otóż bzdura! Mikołaj nie dawał prezentów grzecznym dzieciom! Te trzy dziewczynki były córkami sąsiada które z biedy oddawały się na ulicy. Mikołaj nie mogąc na to patrzeć chodził do nich i każdej dał po złotej kuli by zaczęły inne życie! To jest empatia!

Faktem jest że potrafimy oceniać bardziej niż rozumieć. Prostytutki, bezdomnych i cały pozostały margines. Ktoś kto przeżył piekło jest bardziej wyrozumiały ale większości z nas nie stać na pytanie dlaczego ta osoba tam jest!? Ważne że jest i w tym tkwi, ale jakie miała dzieciństwo, jaka była jej młodość, o to nikt lub prawie nikt nie pyta. A z doświadczenia wiem że było piekło a nie dzieciństwo, młodości nie było bo trzeba było dbać o to by żyć...

Więc jeżeli ktoś Cię poranił i wszystko jedno czy kolega z klasy czy rodzice, zastanów się proszę jakie było ich życie. Piekło nie usprawiedliwia ich ale pomoże Ci ich zrozumieć. Więc pomyśl tak by ich zrozumieć a nie ocenić. Wiem że to trudne ale to i tak najłatwiejsza droga do wybaczenia.

Z drugiej strony, pomyśl czy może Twoje zachowanie nie przyczyniło się do tego że Ci się dostało.
Oczywiście ważne byś widział prawdę, nie masz się obwiniać za wszystko! Ale być może stałeś się przyczyna skutku? Ja na przykład kiedy patrzę dzisiaj na siebie z przed lat to nie dziwię się że wywoływałem zirytowanie wśród niektórych kolegów. Oczywiście byli tacy którzy widząc słabe ogniwo mieli ubaw... Jednak i ja nie mając własnego zdania, nierzadko ustawiając się z wiatrem i będąc dwulicowym i fałszywym dupkiem wywoływałem złość...Agresji nic nie usprawiedliwia jednak do pieca dokładałem...

Jeszcze raz! Agresji w jakiejkolwiek formie nic nie usprawiedliwia! Jednak nie obwiniając wyłącznie innych ani też wyłącznie siebie za to co się wydarzyło w moim życiu dotarłem do prawdy z przeszłości, wybaczyłem a dzięki temu udało mi się w dużej mierze zamknąć przeszłość (czytaj ułożyć i zostawić)

Więc zostawiając już na chwilę wybaczenie skup się na krzywdach. Czym jest krzywda? Jak mówi książka 12 kroków AA, krzywdzenie innych to narażenie na cierpienie fizyczne, psychiczne i duchowe.

Jak zrobić taką analizę? Po pierwsze nie racjonalizuj, kiedy się wyciszysz i przestaniesz bać własnych myśli sumienie Ci podpowie co i jak.

Często skupiamy się na krzywdach fizycznych, kiedy ktoś kogoś bił. Jest całe multum alkoholików którzy nigdy nie uderzyli nikogo! Jednak czy są lepsi? Nie są! Mimo że przemoc fizyczna jest już skrajna to przemoc psychiczna zostawia równie mocne rany. Czasami sobie myślę że jeszcze mocniejsze rany. Różne komentarze w stylu Do niczego się nie nadajesz, znowu Ci nie wyszło. Jesteś nikt, jesteś... itd bolą równie co uderzenie, sądzę że bolą dłużej. Życie w chronicznym strachu to coś co zostaje na długo. Czasami bez pomocy terapii nie da się funkcjonować.

Jednak w obu przypadkach skupiasz się na tym co zrobiłeś. Ważnym elementem są krzywdy duchowe które są według mnie najbardziej trwałe. Jak się robi krzywdy duchowe? Ja uważam że ich się właśnie nie robi. Nie skupiasz się na tym co zrobiłeś a tym czego nie zrobiłeś i na ogół chodzi o Twoją obecność a właściwie jej brak. Jako ojciec lub matka, jako brat czy siostra. Jako syn i córka.

Jakim byłeś lub nie byłeś sąsiadem, współpracownikiem, szefem czy podwładnym. Co Tobą motywowało w relacjach z innymi. Czy byłeś w nich szczery?

Oczywiście nie masz przerysować swoich i cudzych wad. Zakładam że część z nich jest urojona i kryją się pod fałszywą pokorą.  Maksymalnie na zimno, zrób taki rachunek sumienia. Genialnym punktem odniesienia jest Hymn o miłości św.Pawła lub List do syna Rudyard Kipling.

Pamiętaj, pisząc krzywdy poznawaj prawdę o sobie i o innych. Wybaczaj sobie i innym to da Ci silne podłoże by przeprosić.

Sylwek

2 komentarze:

  1. Facet podbija oko żonie, bo zupa była za słona. Nie miał prawa tego robić, ale niech żona zastanowi się, czy jej "zachowanie nie przyczyniło się do tego, ze jej się dostało"? Bo przecież zupa ewidentnie BYŁA za słona.:)

    OdpowiedzUsuń